Gry wideo zawsze chciały stać się interaktywnymi filmami lub kreskówkami. Był ten trwający od kilkudziesięciu lat pęd ku realizmowi w grach Triple-A działających na coraz wydajniejszym sprzęcie, ręcznie wykonana, pracochłonna estetyka wielu niezależnych gier, takich jak Cuphead czy Hoa, i oczywiście ta tradycyjnie pogardzana, ale ostatnio odradzająca się forma sztuki : wideo pełnoklatkowe.
Gra przypominająca kreskówkę
Wyzwaniem jest zawsze sprawienie, aby gra sprawiała wrażenie filmu lub kreskówki, w przeciwnym razie ryzyko, że będzie coraz mniej przypominać grę.Im więcej przerywników filmowych, tym mniej interakcji; im więcej jest animacji „szytych na miarę”, tym mniej zasobów jest dostępnych do opracowania gry. The Many Pieces of Mr. Coo, opracowane przez Gammera Nest z siedzibą w Madrycie, wybrało swoją drogę i doskonale przejmuje ten wybór, oferując mniej bogate punkty Rozgrywkę typu „and-click”, ale oferującą znakomicie zrealizowaną animację i fantastycznie surrealistyczną kreskówkę.
Absurdalny scenariusz
Historia pana Coo nie jest łatwa do wyjaśnienia, ponieważ dzieje się w niej wiele absurdalnie rozwijających się wydarzeń. Ale ogólna koncepcja jest taka, że pan Coo chce jabłko; znajduje to i ostatecznie zjada; następnie zostaje pocięty na kawałki przez potwora; musi następnie znaleźć i ponownie połączyć swoje różne części. Sceny, w których to wszystko się dzieje, robią wrażenie, ponieważ są całkowicie specyficzne dla każdej sytuacji. Nad scenerią nie pojawiają się żadne przedmioty z ekwipunku, nie ma ruchu opartego na kafelkach, w którym animacje się powtarzają, ani nie dostosowuje się obszarów gry do rozmiaru i kształtu ekranu gry. Wygląda na to, że wszystko jest rysowane ręcznie, specjalnie dla każdego kliknięcia myszą.
A narysowane rzeczy są cudownie dziwaczne: gigantyczny kurczak uprawiający kung fu, oko na nodze w sukience, automat do gier organizujący pokaz Punch and Judy prowadzony przez kota, który podąża za sygnałami żarówki. Za kulisami… moglibyśmy kontynuować, ale ryzykowalibyśmy, że oszalejemy. Tymczasem abstrakcyjna ścieżka dźwiękowa jazzowa nie mogła być bardziej odpowiednia dla akcji na ekranie.
Wciągające animacje
Charakterystycznym trikiem animacji jest sposób, w jaki obiekty regularnie przekształcają się z jednej rzeczy w drugą. Parasol w magiczny sposób staje się – na Twoich oczach, klatka po ręcznie rysowanej ramce – kwiatem. W ten sam sposób dom nagle zamienia się w głowę świni w cylindrze lub jedno oko nagle staje się dwojgiem oczu. Być może najbardziej urzekającym przykładem jest animacja ładowania. Zwykle wzmianka o ekranie ładowania w recenzji nie jest dobrą rzeczą, ale w tym przypadku, chociaż moment ich ładowania może czasami być natrętny, prawie chcieliśmy więcej.
Brak rozgrywki, ale niezła animacja
Przy tak dużej pracy twórczej włożonej w każdą chwilę, gra nie może być zbyt długa – zajęła nam około 90 minut, po drodze trzykrotnie zawieszając się. Przy takim nacisku na animację skryptową interakcja może zajść tylko tak daleko. Wreszcie, w tak surrealistycznej atmosferze, łamigłówki z trudem trzymają się jakiejkolwiek logiki. Ale wygląda naprawdę pięknie.
The Many Pieces of Mr. Coo to gra wyjątkowa pod względem zaangażowania w przedstawianie spektakularnej i surrealistycznej animacji. Dzieje się to jednak kosztem rozgrywki. Czas gry jest krótki, interakcja jest ograniczona, a zagadki są niejasne. Na szczęście animacja i muzyka są na tyle dobre, że odwracają uwagę od tych faktów i zapewniają jedną do dwóch godzin wysokiej jakości rozrywki.
Źródło: www.nintendolife.com