Harold Halibut: opinia na temat tej narracyjnej gry przygodowej z wpływami filmowymi

Harold Halibut, gra, której nie można przegapić

Nigdy nie lubię definiować jednej gry przez drugą, a tym bardziej gry takiej jak Harold Halibut, która otwarcie pokazuje swoje wpływy – animację objętościową, styl Aardmana Wallace’a i Gromita, być może zmieszany z odrobiną Wesa Andersona i, zupełnie poważnie, Listonosz Pat – ale także zasługuje na to, by być postrzeganym jako coś wyjątkowego.

ZASKAKUJĄCE PODOBIEŃSTWO DO STARFIELD

W tym przypadku trudno zignorować podobieństwo do Pierwszego Kontaktu, prawdopodobnie najciekawszej misji w Starfield (na którą duży wpływ miał odcinek Star Trek: The Next Generation zatytułowany The Neutral Zone), gdzie – spoilery! – odkrywasz statek obcych krążący po orbicie wokół planety, emitujący przez radio dziwne i mylące dźwięki. Wkrótce odkrywasz, że ten statek jest w rzeczywistości statkiem ziemskim, którego dotarcie tutaj zajęło kilkaset lat, ustępując miejsca nadmiernie uprzywilejowanym pokoleniom potomków pierwotnych odkrywców, dla których jedynym światem jest wnętrze statku i jedyne zrozumienie ludzkości to jest to, co czytają w podręcznikach do historii i lekcjach, które mają na pokładzie.

WARSZTATY LABORATORYJNE

Jeśli chodzi o Harolda Halibuta, Harold jest asystentem laboratoryjnym, który został woźnym na statku, który również utknął na mieliźnie i stał się podwodną enklawą po przybyciu na rzekomo nadającą się do zamieszkania planetę, która okazała się nie mieć nadającego się do zamieszkania terenu. Wystartował pod koniec lat 70. XX wieku i całkowicie zanurzył się pod oceanami nowej planety. Statek stał się czymś w rodzaju dziwnej kapsuły czasu, wypełnionej niewyraźnymi monitorami CRT, interkomami z chwiejnym dźwiękiem i małymi plamkami wszędzie. z angielskiej wioski. (Większa część Harolda Halibuta, narracyjnej gry przygodowej, która polega na wykonywaniu w dużej mierze przyziemnych zadań w miarę odkrywania bardziej egzystencjalnej tajemnicy, przypomina wycieczkę na lokalny urząd pocztowy, gdzie zostajesz poinformowany, że nie możesz wysłać tego listu, ponieważ umieściłeś swój znaczek jest trochę za blisko etykiety. I to jest niewłaściwy rodzaj koperty.)

WYJĄTKOWO DOTYKALNY I ŻYWY ŚWIAT

Biorąc pod uwagę styl animacji, wszystko tworzy coś niezwykle dotykowego – są wspaniałe przyciski, dźwignie i drzwi obrotowe – a projekt otoczenia, który przypomina prawdziwą scenografię, prawdziwe dzieło scenograficzne, jest bogaty w szczegóły, każdy pokój to scena, która została zainscenizowana i oświetlona do perfekcji. Warto sfotografować tę grę, o czym świadczą moje pełne regały, ale mimo że kuszące jest zatrzymanie się przy jej pięknie – małych płatkach farby we włosach Czkawki, niepokojącej, ale płynnej animacji – prawdziwa magia tkwi w tym, jak ten świat się zmienił został opracowany poza swoim wyglądem.

AUTENTYCZNY ŻYJĄCY EKOSYSTEM

Świat Halibuta jest bogaty i, o dziwo, jak na tak słabo zaludnioną społeczność w głębi wszechświata, tętni życiem. Jest to świadectwo zarówno siły pisarstwa, jak i stylu, tego, że każdy z jego bohaterów jest głęboko zabawny i dziwnie ludzki, a także tego, jak doskonale oddaje żywy, ciasny syndrom wioski, zamkniętej, ale doskonale zachowanej pod wodą, jak w zamkniętym terrarium. Podobnie jak Starfield czy Star Trek, jest to interesujący eksperyment myślowy i popchnął go – ale poza Starfieldem czy Star Trekiem dał temu pomysłowi czas i przestrzeń na utrwalenie, a dzięki temu umożliwił rozkwit całego ekosystemu życia. Nie pozwól, żeby to minęło.

WNIOSEK

Projekt ten przypomina o potencjale opowiadania historii i interaktywnego świata w grach wideo. Harold Halibut daje nam przedsmak tego, co przyniesie przyszłość w branży gier. Jeśli nie widziałeś jeszcze zwiastuna gry, nie przegap tej okazji!

Źródło: www.eurogamer.net